Zielonogórscy koszykarzy zrewanżowali się AZS-owi Koszalin za jednopunktową porażkę w lidze. Dziś Stelmet pewnie zwyciężył w półfinale Gdynia Basket Cup i jutro stanie przed szansą na wywalczenie pierwszego w historii Pucharu Polski.
Nasi koszykarze zaczęli bardzo dobrze. W pierwszych minutach aktywny był Aaron Cel, który zdobył sześć z pierwszych ośmiu punktów swojej ekipy a Stelmet prowadził 8-3. Potem dwiema udanymi akcjami błysnął Adam Hrycaniuk, za trzy trafił Cel i po wsadzie Quintona Hosley’a trener Igor Milicić musiał wziąć czas (15-8). Nic to jednak nie dało, bo obraz gry nie uległ zmianie. Stelmet grał szybko, dobrze bronił i co najważniejsze nie mylił się w rzutach z dystansu a rywale wręcz przeciwnie. Kolejne pięć oczek zdobył Hosley a Przemysław Zamojski przymierzył za trzy i po pierwszej kwarcie mieliśmy 27-11. Początek drugiej odsłony był wręcz idealny dla zielonogórzan. Zaczął Russell Robinson, potem za trzy trafił Kamil Chanas a po przechwycie i wsadzie Zamojskiego trener AZS znów musiał prosić o przerwę. Powód był oczywisty – 34-12 i cztery minuty bez punktów dla koszalinian. W tym przypadku czas podziałał dobrze na rywali Stelmetu. Udanym rzutem zza linii 6,75m popisał się Piotr Stelmach a chwilę później Qyntel Woods zaliczył 2+1. Amerykanin powtórzył to dwie minuty później a po trafieniu Devona Austina AZS przegrywał już tylko 36-25. Na domiar złego Łukasz Koszarek złapał trzecie przewinienie. Przez moment wydawało się, że rywale odzyskali nadzieje, ale szybko rozwiał je Hrycaniuk dobijając piłkę spod kosza. Potem trafił dwa osobiste a Quinton Hosley przypomniał o sobie celnym rzutem za trzy. Lider Stelmetu pięknie potem obsłużył Bestię a całości dopełnił Russell Robinson trafiając „trójkę” równo z końcową syreną. 48-29 było prawdziwym nokautem i mało kto wierzył, że AZS się jeszcze podniesie.
Hosley ponownie zagrał świetny mecz przeciwko AZS (fot. Aleksandra Krystians)
Po przerwie koszalinianie zagrozili tylko raz, prowadząc 7-0 po pierwszych trzech minutach. Stelmet odzyskał rytm dzięki świetnemu Celowi. Skrzydłowy dwukrotnie trafił za trzy, swoje dorzucił także Zamojski, po którego „trójce” było 57-35 na trzy minuty do końca trzeciej odsłony. Cel zdobył jeszcze w tej kwarcie dwa oczka, osiągając już wtedy 17 punktów, co ostatecznie okazało się najlepszym wynikiem wśród zielonogórzan. AZS nie miał żadnych szans na odrobienie strat, tym bardziej, iż wchodzący z ławki Jure Lalić pewnie wykończył dwie akcje pod koszem a na koniec z dystansu przymierzył Chanas. Czwarta kwarta nie odmieniła sytuacji parkiecie. Co prawda po kilku celnych rzutach Szubargi, Woodsa i Mielczarka AZS zszedł poniżej 20 punktów, ale nawet zmiennicy Stelmetu byli tego dnia ogromnym wsparciem. W ostatniej odsłonie swoje w tej kwestii zrobili Russell Robinson i Chevon Troutman. To właśnie dyspozycja graczy z ławki i dobra skuteczność z dystansu były ważnymi elementami, które pozwoliły pewnie pokonać rywali. Nie zabrakło też bardzo dobrej obrony i wsparcia ze strony środkowych. Stelmet też składniej radził w sobie w ataku, notując aż o 10 asyst więcej od rywali. Najwięcej – sześć miał na koncie Łukasz Koszarek.
Jutro przed zielonogórzanami wielki mecz, bo ewentualne zwycięstwo nad Rosą Radom da pierwszy w historii zielonogórskiej koszykówki Puchar Polski. Będzie to druga okazja, bo trzy lata temu nasi koszykarze przegrali w finale z Treflem Sopot 73-77. Patrząc na obecną formę ekipy wierzymy, że jutro Stelmet będzie jednak zwycięski!
—————————————–
Czytaj także pozostałe materiały związane z Gdynia Basket Cup