Koszykarze Zastalu odnieśli swoje trzecie zwycięstwo w Champions Basket League zwyciężając z Besiktasem Stambuł 99:96. To niesamowita sensacja, bowiem ekipa gości jest liderem tabeli grupy D i do tej pory przegrała zaledwie dwa spotkania podczas gdy Zastal zaledwie dwa wygrał.
Zielonogórzanie już przed meczem powtarzali, że mają świadomość tego, iż jest to mocny rywal z górnej półki. – Gdzieś tam jeszcze szanse na awans są. Walczymy do końca i tyle. We wtorek będzie się dla nas liczyło tylko to, żeby się podnieść i wygrać na własnym parkiecie. To bardzo silny zespół, ale my nie mamy już nic do stracenia. Będziemy szarpać każdy centymetr parkietu – zapowiadał w Radiu Zielona Góra Przemysław Zamojski. Podobnego zdania był świetnie dysponowany w ostatnim czasie Vlado Dragicewic. – Co do szans to mamy świadomość, że nie są one zbyt wielkie. Jednak dopóki piła w grze to będziemy próbowali wyszarpać te zwycięstwa. Nie obiecuję, że wygramy wszystkie najbliższe pojedynki, ale mogę za to obiecać walkę. Ten mecz to wielkie wyzwanie i sprawdzian – mówił. Nikt z miejscowych jednak nie wątpił w możliwości zespołu.
Zawodnicy Zastalu wierzyli w swoje siły i zamierzali sprawić tego wieczoru niespodziankę.
Od samego początku obie drużyny grały jak równy z równym. Miejscowi z minuty na minutę byli coraz to skuteczniejsi, imponując obroną i agresywnością. Każdy z zawodników zielonogórskiej ekipy zostawiał wręcz serce na parkiecie. Była to zespołowa gra, większość akcji rozgrywanych na spokojnie, ale przede wszystkim skutecznie. Dzięki temu już po I kwarcie prowadziliśmy dwoma „oczkami” – 22:20.
Druga kwarta była nieco podobna, choć Zastal wydawał się być jeszcze bardziej agresywny i pełen energii. Co prawda to Besiktas imponował celnymi rzutami za trzy, jednak Stelmet dość szybko potrafił odpowiedzieć na te zagrywki przeciwnika. Tym samym na przerwę miejscowi udawali się do szatni z wynikiem 49:44.
Ta przewaga powiększyła się do dziesięciu „oczek” co dodało miejscowym jeszcze większej mocy. Niestety w 26 minucie nastąpił zwrot akcji. Kilka nietrafnych rzutów gospodarzy przy celnych trójkach gości doprowadziło do zaledwie jednego oczka przewagi przed ostatnią kwartą. Tam emocji już było co nie miara, bowiem w drugiej minucie tej części gry na tablicy widniał już remis. Była to niesamowita próba nerwów, w wyniku której przeciwnicy przestali trafiać. Minutę przed końcem tego pojedynku James Florence trafił „za trzy” z faulem, swój celny rzut dorzucił Thomas Kelati.. i wszystko stało się jasne. Stemet Enea BC sensacyjnie wygrał pojedynek z potężnym Besiktasem 99:96.
Stelmet Enea BC – Besiktas Stambuł 99:96 (22:20, 27:24, 21:25, 29:27)
Stelmet Enea BC: T. Kelati 16, V.Dragicević 14, J. Florence 12, N. Marković 12, M. Gecevicius 9, J. Mokros 8, P. Zamojski 8, A. Hrycaniuk 8, Ł. Koszarek 7, F. Matczak 5.
Besiktas: J. Adams 18, J. Palacios 17, DJ. Strawberry 17, R. Boatright 11, J. Diebler 10, S. Sanli 8, K. Weems 8, E. Veyseloglu 7, S. Geyik 0, K. Sipahi 0.