Za nami pierwsze ze spotkań w Ljubljanie, gdzie zielonogórzanie ulegli gospodarzom 73:75. Chociaż mecz był zamknięty, naszemu wysłannikowi, udało się porozmawiać z Aaronem Celem, który opowiedział o grze w reprezentacji Polski, a także o pierwszych tygodniach w tym roku w Zielonej Górze.
fot. Aleksandra Krystians
Spotykamy się w Ljubljanie. Jak podoba Ci się to miasto? Mieliście chwilę, żeby coś tutaj zobaczyć?
Aaron Cel: Na razie nie miałem okazji nic zobaczyć, poza stacją benzynową koło hotelu, ponieważ przed każdym meczem potrzebuję Red Bulla i nie miałem gdzie go kupić poza tą stacją.
Teraz już bardziej na poważnie. Chciałem pogratulować świetnych występów w kadrze Polski. Miałem wrażenie, że oficjalne zezwolenie od FIBA na grę w reprezentacji Polski dodało Ci skrzydeł.
Nie wiem czy dodało mi to skrzydeł, wiem za to, że bardzo dobrze się tam czułem. Odnalazłem się, odnalazłem mój poziom gry, który prezentowałem w swoich najlepszych latach w Polsce. Cieszę się, że spędziłem te dwa miesiące w kadrze. Było to super doświadczenie. Mam nadzieję, że utrzymam ten rytm i tak samo będzie mi szło w Zielonej Górze, mimo że w zeszłym sezonie nie było tak źle poza play-offami, kiedy zawiodłem siebie samego i sporo innych osób.
Jak to jest, wrócić po krótkiej przerwie z kadry do zespołu, który trenował już od dwóch tygodni i teraz wkomponować się w nowy skład?
Nie jest to proste, ale jako doświadczeni gracze, myślę, że szybko się dostosowaliśmy się do drużyny, nauczyliśmy się zagrywek. Wszystko idzie w dobrą stronę. Dzisiaj pokazaliśmy, że przed nami jeszcze sporo pracy, ale cały czas idzie ku lepszemu. Ja z Adamem i „Zamojem” będę robił wszystko, żeby szybko zgrać się z drużyną i na pewno sobie z tym poradzimy.
Trener od przygotowania fizycznego trochę Was oszczędza, czy daje w kość tak samo, jak innym?
Przyjechaliśmy w momencie, kiedy już troszkę odpuścił, bo te pierwsze dwa, trzy tygodnie są zawsze najcięższe. Teraz złapaliśmy rytm, jak wszyscy, a cały czas jesteśmy w formie, bo dwa miesiące graliśmy w kadrze. Teraz najważniejsze, dla nas koszykarsko, to zgrać się z drużyną.
Masz na ten sezon jakieś indywidualne cele, jeśli chodzi o grę w Stelmecie?
Nie, nigdy nie mam takich celów. Oczywiście, najważniejsze jest zdrowie, a potem pomagać jak najwięcej drużynie. Chcę wygrać wszystko, co się da, dojść jak najdalej w europejskich pucharach i to będzie dla mnie największe szczęście.
W tym roku, Tauron Basket Liga została powiększona do 16 zespołów. Podoba Ci się ten pomysł?
Tak, podoba mi się. Poznam nowe miasta, nowe hale. Faza „szóstek” była moim zdaniem nudna, bo się grało z tą samą drużyną sześć, osiem razy w sezonie, a to jest trochę za dużo. Nowe drużyny, nowi kibice, nowe wyzwania.
Rozmawiał: Karol Szendi