Przed Stelmetem Zielona Góra walka z tzw. szóstkach. My tymczasem na szybko podsumowujemy całość dokonań zielonogórskiej ekipy, zarówno w aspekcie sportowym, jak i organizacyjnym w I rundzie sezonu. Komentują redaktorzy zastal.net Kacper Pupin i Bartosz Urbański oraz Paweł Mytlewski z Radia ESKA Zielona Góra.
Co Cie najbardziej zaskoczyło na plus w postawie zielonogórskiej ekipy?
Paweł Mytlewski: Najbardziej zaskoczyła mnie umiejętność „gryzienia parkietu” w pojedynkach z najtrudniejszymi przeciwnikami. Każdy pamięta wyjazdowy mecz z Treflem Sopot, czy ostatni wyjazd z Turowem. W obu spotkaniach nikt ze Stelmetu do ostatniego gwizdka nie podniósł białej flagi. Dzięki temu mamy na koncie dwa ważne zwycięstwa.
Kacper Pupin: Całość przesłania mi jednak Eurocup. Dwa zwycięstwa Sewillą, wygrane z Ostendą i Panioniosem, wspaniały mecz w Kazaniu zakończony naszym, przecież niespodziewanym, tryumfem i zwieńczenie tegorocznej europejskiej przygody wiktorią nad Lokomotivem Kubań Krasnodar! Musicie przyznać, że nie każdy zespół kończy swoje debiutanckie rozgrywki w międzynarodowych pucharach z bilansem 6 – 6, pozostawiając po sobie świetne wrażenie. Przebojem wdarliśmy się do tych prestiżowych rozgrywek i czuję, że Europę sobie jeszcze trochę pozwiedzamy i udowodnimy, że nawet w tej ponurej rzeczywistości polskiej koszykówki ligowej da się stworzyć coś ciekawego i sensownego.
Bartosz Urbański: Na plus? Dobre pytanie. Największy „+” chyba za całokształt dla całej ekipy. Zarówno zawodników, jak i trenerów. Mimo tych wszystkich wpadek, niejasności i przenosin, jesteśmy drugą drużyną w PLK, a to zasługa fajnej atmosfery i tego team spirit. Oby było tylko lepiej!
W jakich kwestiach Stelmet zawiódł Cie najbardziej?
KP: Problemy z wizerunkiem naszego klubu. Kampanie reklamowe, czy ciekawe akcje PR–owskie nie są w stanie przykryć słów trenera Uvalina, narzekającego na presję i wszystkich dookoła na początku sezonu. Nie zacierają też tego niesmaku, jaki powstał po wypowiedzi serbskiego szkoleniowca o „trejtorze” Piotrze Stelmachu. Nie da się też zapomnieć o ostatnich wydarzeniach związanych z Quintonem Hosley’em i niemalże blokadą informacyjną z obozu zielonogórzan w tej kwestii. Z drugiej strony to dobrze, wciąż jest coś do poprawy, czyli cały czas może być lepiej!
BU: Zdecydowanie polityka informacyjna względem kibiców. O ile nie można zarzucić wiele tej polityce „na co dzień”, to podczas niedawnej sprawy z Q i jego wyprawą za ocean wyszły wszystkie nieścisłości. Mimo to naprawdę klub prezentuje się na wszystkich płaszczyznach bardzo dobrze i nic dziwnego, że przestajemy być postrzegani jak kopciuszek, a powoli jak licząca się drużyna. Niemniej kawałek drogi jeszcze przed nami. No i promocja meczów europejskich leżała…
PM: Zawiodło mnie zamieszanie związane ze składem Stelmetu. Regularne roszady w składzie nikomu dobrze nie służą. Nie skomentuję sprawy „oddania” Roba Jones’a.
Który zawodnik zagrał według Ciebie powyżej oczekiwań?
BU: Powyżej oczekiwań szczególnie dwójka – Oliver/Dejan. Ten drugi od momentu Media Day, gdzie został przedstawiony, przypomina mi cięższą wersję Urosa Mirkovicia. Są to zawodnicy, którzy w naszej drużynie wkomponowali się bardzo dobrze i stali się ważnymi ogniwami.
PM: Zdecydowanie Marcin Sroka. To nie moja opinia – to fakt. Marcin gra swój sezon życia! Gdyby włodarze klubu wiedzieli, jak ważną rolę będzie spełniał w tym sezonie, opaska kapitana drużyny z pewnością należałaby do niego.
KP: Złośliwcy powiedzieliby, że to Milos Lopicić, ale ja do nich nie należę. Dla mnie największym pozytywnym zaskoczeniem, jeśli chodzi o nad wyraz dobrą formę któregoś z naszych zawodników, jest oczywiście Marcin Sroka. W poprzednim sezonie udowodnił, że potrafi odmienić oblicze meczu i nie daje się złamać przeciwnikom. Ale to, co „Sroczi” pokazuje w bieżących rozgrywkach, to prawdziwa rewelacja. Jego gra nie ogranicza się już „tylko” do walki za wszelką cenę z rywalem wszystkimi możliwymi sposobami. W tym sezonie Sroka zdobywa też wiele punktów, bardzo często w decydujących momentach spotkań, kiedy trzeba pociągnąć wynik. Buzzer beater w Zgorzelcu to przecież jego dzieło. Piękne to było. Panie Marcinie, brawo i tak dalej!
Kto nie do końca pokazał to na co go stać?
PM: Dejan Borovnjak – o ile imponuje grą w ataku, o tyle w defensywie spisuje się poniżej oczekiwań. Popełnia fatalne błędy pod własnym koszem. Quinton Hosley – chylę czoła przed jego koszykarskimi skillsami. Ma świetną koordynację i niesamowite warunki. Ale mentalnością i zaangażowaniem w grę zbyt często odstaje od pozostałych graczy naszej ekipy. Do tego jest chimeryczny i nigdy nie wiadomo, co pokaże w danym meczu.
KP: Tu już nie jest tak łatwo, bo trudno krytykować drużynę, która zajmuje drugie miejsce w lidze i jest w TOP 12 Eurocup. Wiem, że na nieco więcej stać Kamila Chanasa i liczę, że z meczu na mecz będzie się prezentował coraz lepiej. Przecież nagle nie zapomniał jak trafiać do kosza tak często jak pokazywał to wcześniej. Pierwszą część sezonu miał nieco słabszą niż zwykle, ale jego ambicję i chęć poprawy na pewno zaobserwujemy w kluczowych spotkaniach tegorocznych playoff.
BU: Nie będę popularny ze swoim zdaniem, ale zdecydowanie Walter Hodge. Nasz lider w trzecim swoim sezonie na polskich parkietach imponuje nie tylko dobrymi statystykami, ale również bardzo dużym problemem z nerwami. Nie przystaje liderowi drużyny tak dyskutować z sędziami, a zamieszanie z grą w Meczu Gwiazd było potwierdzeniem tylko tego braku rozwagi. A na co stać WH mogliśmy przekonać się w Sopocie, gdy po 5 faulach dostał jeszcze jeden techniczny z ławki… w dogrywce.
A jak Wy drodzy Czytelnicy oceniacie I rundę Stelmetu?