Stuprocentowa skuteczność rzutów z gry, 13 punktów i pięć zbiórek. To dorobek Mateusza Ponitki z wczorajszego spotkania Stelmet-Asseco. Gracz ten jak zawsze imponował dynamiką a po meczu odpowiadał na pytania dziennikarzy.
Po meczu ze Stelmetem okazuje się, że w playoffach może być ciekawie. Asseco Prokom Gdynia nie pozostaje bez szans, jak mówiło wielu kibiców.
Mateusz Ponitka: To prawda. Jesteśmy na dobrej drodze i staramy się wykonywać swoją pracę jak najlepiej potrafimy. Udowodniliśmy to w Zielonej Górze. Wygraliśmy mecz i jako zwycięzcy wracamy do Gdyni.
W zeszłym roku wasza ekipa nie zagrała w Final Four Pucharu Polski. To dla tego głód zwycięstwa jest teraz większy?
Z tego co wiem tylko jeden lub dwóch graczy z naszej ekipy zdobyło kiedyś Puchar Polski. Dla tego do Koszalina jedziemy nie po to żeby odpoczywać i przy okazji sobie pograć. Jedziemy walczyć o dwa zwycięstwa.
Mecz ze Stelmetem to kolejny pojedynek w którym chcieliście udowodnić że ci, którzy mówili o Prokomie źle na początku sezonu grubo się mylili?
Każdy ma prawo do własnego zdania. Jeżeli ktoś uważa, że jesteśmy słabi – OK. Jeżeli ktoś uważa, że jesteśmy mocni – też może tak być. My robimy swoje, koncentrujemy się na własnej grze i chcemy aby to wyglądało jeszcze lepiej.
Ale trzeba przyznać, że zielonogórzanie nie postawili wam dzisiaj zbyt wysokich warunków?
W sumie to był ciężki mecz. Była troszeczkę „piknikowa” atmosfera. Hala nie była tak wypełniona jak na ostatnim meczu, chociaż oczywiście kibice tutaj zawsze dopisują. Powtarzam kolejny raz, że są tutaj świetni fani, świetny obiekt i świetna organizacja, ale dzisiaj było troszkę inaczej. Takie czasami są mecze. Ten nie był zbyt piękny dla oka, ale zakończył się dla nas pozytywnie.
Ale nie zagraliście na 100% swoich możliwości.
W sumie dyktowaliśmy warunki od początku meczu i Stelmet grał na tyle, na ile mu pozwoliliśmy. Zobaczymy jak będzie dalej. Byliśmy po ciężkiej podróży, mieliśmy małe komplikacje, ale na szczęście udało nam się wygrać mecz.
Mówisz o ciężkiej podróży, ale Stelmet ma za sobą również kilka trudnych wyjazdów na mecze w ramach Eurocupu. Znasz ten temat doskonale, bo grałeś w Eurolidze. A więc powiedz – czy Zielona Góra wygląda na zespół zmęczony?
Może odrobinkę. Można było odnieść takie wrażenie. Ale do każdego meczu trzeba podejść profesjonalnie, być na 100% skoncentrowanym i za każdym razem zostawiać serce na boisku.
Szczerze. Co się zmieniło w Asseco Prokomie Gdynia po odejściu Jerela Blassingame’a?
Odszedł Jerel Blassingame.
Jego nie ma. A co jest w waszej grze, czego nie było wcześniej?
J.B. to był filar naszego zespołu. Znakomity zawodnik, który wygrał nam wiele meczów. Dostał lepszą propozycję z Chorwacji więc odszedł. My musieliśmy załatać dziurę po nim i jak widać póki co nam się to udaje.
Gracie bardziej zespołowo?
Raczej nie. Może to jest zbieg okoliczności. Mamy wielu Polaków w składzie i staramy się wykorzystywać ten atut. Więcej graczy jest w rotacji. Może faktycznie jest trochę inaczej po odejściu Jerela. Czy lepiej, czy gorzej – o tym przekonamy na sam koniec sezonu.
Twój kolega z reprezentacji Polski – Przemysław Karnowski dobrze prezentuje się w USA w lidze NCAA. Obserwując jego poczynania w ekipie Gonzaga myślisz czasem o Ameryce?
W NCAA nie mogę już grać, a zresztą nigdy mnie tam nie ciągnęło. A NBA to zupełnie inny temat i do tej ligi jeszcze daleka droga. To zbyt odległe czasy, aby o tym rozmawiać.
A Przemkowi życzę jak najlepiej. Z tego co wiem gra 13 minut na mecz, zdobywa 6 punktów i kilka zbiórek. To całkiem nieźle jak na freshmena.
A plan na przyszłość dla Mateusza Ponitki to kluby z Europy?
Myślę, że tak. Teraz trzeba ciężko pracować i starać się jak najbardziej rozwinąć. Zobaczymy co dalej będzie, bo tego nie może nikt przewidzieć. Życie jest nieprzewidywalne. Na razie mój cel to ciężkie treningi i walka o kolejne zwycięstwa z Asseco Prokomem.
Rozmawiał Paweł Mytlewski, Radio ESKA Zielona Góra