Stelmet sprawił nam prezent na święta wygrywając w Kutnie 68:66. Jednak wygranie tego spotkania okazało się dla zielonogórzan niezwykle trudnym zadaniem. Ostatecznie zielonogórzanom nie zabrakło w końcówce zimnej krwi i odrobiny szczęścia.
Lider tabeli zmierzył się dziś z dziesiątą drużyną Tauron Basket Ligi, nie można było jednak zlekceważyć rywala. Jak przekonaliśmy się w ostatnich tygodniach, Stelmet, kiedy nie gra ze swoją koncentracją i determinacją, musi namęczyć się, aby zwyciężyć spotkania nawet ze słabszymi przeciwnikami. Pierwsze minuty spotkania były dość wyrównane. Zarówno Stelmet jak i Polfarmex skupiły się na obronie, przez co zdobywanie punktów okazało się trudnym zadaniem. Do połowy kwarty mieliśmy remis, tylko 4:4. W końcu passę wielu niecelnych rzutów przełamał Przemysław Zamojski. Po punktach naszego gracza, Kutno rozstrzelało się. Zaczęła się walka punkt za punkt. Prowadzenie zmieniało się co chwilę, a w ekipie gospodarzy każdy z graczy dorzucał bardzo ważne punkty. Zielonogórzanie nie potrafili wykorzystać każdej akcji, a dodatkowo osłabli w obronie. Ostatecznie, pierwsza kwarta, po rzucie z dystansu Jacka Jareckiego, zakończyła się wynikiem 19:18 dla Polfarmexu.
Druga partia meczu nie rozpoczęła się po myśli podopiecznych Saso Filipovskiego. Jego koszykarze wyszli na parkiet jakby z podciętymi skrzydłami i pozwolili gospodarzom zdobyć parę łatwych punktów. Dwie kontrowersyjne decyzje arbitrów na korzyść Stelmetu, nie odmieniły jednak wyniku spotkania. Wynik wyrównał dopiero po trzech minutach Kamil Chanas, nie myląc się przy rzucie zza linii 6,75m. Niestety, Stelmet nie zdołał się przełamać i popełniał coraz więcej błędów, a Polfarmex szybko powrócił na prowadzenie. U gospodarzy powoli wyłaniał się jeden z liderów: Kevin Johnson, który zaskakiwał nas zarówno na obwodzie jak i pod tablicami. Gra naszej ekipy wyglądała coraz gorzej. Obrona nie była tak agresywna jak w poprzednich spotkaniach, do tego sporo strat i niewykorzystane rzuty osobiste. Tak można opisać postawę zielonogórskich koszykarzy w pierwszej połowie. Ostatecznie po 20 minutach Polfarmex prowadził 35:33.
Po przerwie Stelmet wyszedł na parkiet i szybko odrobił straty. Wsad Quintona Hosleya i „trójka” Łukasza Koszarka doprowadziły do remisu. Gra miała rozpocząć się od początku. Niestety, zaraz po tym gospodarze znowu wyszli na minimalne prowadzenie. Gra Stelmetu znowu wyglądała coraz gorzej. Próby twardej obrony zakończyły się wieloma faulami, które zespół z Kutna bardzo dobrze wykorzystywał. Kiedy przewaga Polfarmexu urosła do sześciu „oczek”, o czas poprosił trener zielonogórskiej drużyny. Krótka przerwa szybko odmieniła rezultat pojedynku. Stelmet, z Russellem Robinsonem na czele, ponownie wyrównał wynik. Walka dalej toczyła się zacięcie. Liczyła się każda piłka, a każdy błąd mógł kosztować bardzo wiele. Ostatecznie na 10 minut przed syreną końcową, Stelmet minimalnie prowadził 55:52.
Ostatnia partia meczu nadal nie wyglądała najlepiej. Stelmet co prawda utrzymywał prowadzenie, a gospodarze przez dwie i pół minuty nie zdobywali punktów, jednak wystarczyły szybkie dwie akcje Johnsona i Patrika Audy, a wynik ponownie był bliski remisu. Zielonogórski zespół miał niewielką przewagę, ale Polfarmex nie poddawał się. W połowie kwarty Kamil Łączyński i Auda znowu wyrównali wynik. Obydwie ekipy były mocno zdeterminowane, niestety nasi gracze ponownie popełniali za dużo błędów . Im bliżej końca, tym więcej błędów popełniali goście. Czas upływał coraz szybciej, a goście prowadzili jednym punktem. Na pół minuty przed końcem regulaminowego czasu, dwa punkty zapisał na swoim koncie Aaron Cel, jednak Łączyński dzięki rzutom osobistym ponownie wyprowadził swój zespół na minimalne prowadzenie. Wydawało się, że zwycięstwo już nam uciekło, jednak w ostatniej sekundzie spotkania sfaulowany przy rzucie za trzy został Russell Robinsosn. Mimo syreny końcowej, naszrozgrywający musiał wykonać trzy rzuty osobiste. Od niego zależał ostateczny wynik meczu. Na szczęście, Amerykanin nie pomylił się i dał Stelmetowi zwycięstwo 68:66.
Faza play-off zbliża się wielkimi krokami, Stelmet mimo że utrzymuje się na fotelu lidera, nie zachwyca w ostatnich spotkaniach. Jeśli zielonogórzanie myślą o jak najlepszym wyniku na koniec sezonu, z pewnością nie mogą grać tak jak dzisiaj czy w poprzednich tygodniach. Do końca rundy zasadniczej pozostały cztery spotkania. Miejmy nadzieję, że miesiąc wystarczy, aby podopieczni Saso Filipovskiego powrócili do swojej najwyższej formy.
Polfarmex Kutno – Stelmet Zielona Góra 66:68 (19:18, 16:15, 17:22, 14:13)
Polfarmex: Kamil Łączyński 17, Patrik Auda 14, Kevin Johnson 13, Bartłomiej Wołoszyn 6, Mateusz Bartosz 5, Marcin Malczyk 5, Krzysztof Jakóbczyk 2, Jacek Jarecki 2, Grzegorz Grochowski 2.
Stelmet: Russell Robinson 20, Przemysław Zamojski 12, Aaron Cel 11, Łukasz Koszarek 8, Adam Hrycaniuk 6, Quinton Hosley 6, Kamil Chanas 4, Jure Lalić 1, Patryk Pełka 0.