Pisaliśmy już w analizie szans zielonogórzan w Pucharze Europy, iż wygrana w meczu z czarnogórskim Budućnostem jest wręcz konieczna do jakichkolwiek spekulacji. Każdy to wie, jednak powtórzymy raz jeszcze – Stelmet jedzie do Podgoricy z jasno postawionym celem: zwycięstwo albo nic.
Czarnogórcy doskonale sprawują się w rozgrywkach Ligi Adriatyckiej – z bilansem 9-1 plasują się na drugim miejscu tabeli, ustępując jedynie belgradzkiej Czerwonej Gwieździe. Jednak świetnych wyników z bałkańskich rozgrywek nie potrafią przełożyć na Eurocup, gdzie bilans 2-5 (na tę chwilę) daje im ostatnie premiowane awansem czwarte miejsce.
Liderzy drużyny? W tym elemencie niewiele się zmienia – dalej głównymi postaciami są Amerykanie J.R Reynolds oraz notujący ponad 6 asyst na mecz Omar Cook. Do tego swoje „trzy grosze” dorzucają reprezentanci bałkańskiej szkoły basketu – Czarnogórzec Suad Sehović dokłada ok. 11 punktów na mecz w obu ligach. Z kolei główny uczestnik rękoczynów z hali CRS sprzed ponad dwóch tygodni – Vladimir Dasić – niecałe 10 „oczek”. Wiele wnoszą do zespołu m. in. Darko Planinić czy Bojan Subotić. Wymienieni zawodnicy to podstawowi strzelcy na swoich pozycjach w talii Igora Jovovicia.
Podczas ostatniego meczu obu ekip na parkiecie było gorąco (fot. Aleksandra Krystians)
Rozpędzony jak nigdy Stelmet jest w stanie zatrzymać Budućnost, nawet na obcym terenie. Ba, patrząc na ostatnie dokonania zielonogórzan, nie jest to wcale iluzja ani pobożne życzenie – z meczu na mecz postawa graczy Saso Filipovskiego w perspektywie 40 minut gry jest coraz, coraz lepsza. Świetnie, wręcz fenomenalnie wykorzystywany jest Adam Hrycaniuk, któremu coach Filipovski daje ogromny kredyt zaufania, a „Bestia” – odpłaca się. I to z nawiązką. Ponadto pozostali Polacy z zielonogórskiej drużyny dostają wiele szans na minuty – coraz częściej pojawia się nam na parkiecie Kamil Chanas, wyczekujący i głodny gry. Przemysław Zamojski gra jak ten Przemysław Zamojski, którego ściągano do Zielonej Góry – pewny siebie, waleczny, a przede wszystkim – skuteczny. Swój wysoki poziom utrzymuje Łukasz Koszarek, a Aaron Cel, choć nie tak dużo rzucający jak chociażby w barwach polskiej reprezentacji, to jednak bardzo przydatny całej drużynie.
Oczywiście dochodzą do tego gracze zagraniczni – powoli w system wczuwa się Steve Burtt, choć ze względu na jego klasę i doświadczenie, mamy prawo wymagać nieco więcej. Quinton Hosley gra tak, jak powinien przez cały sezon – sławne szybkie ręce nowojorczyka, czyhające tylko na przechwyt oraz skuteczność spod kosza, jak i ze znacznej odległości. To tylko niektóre wielkie atuty „T2”. Dalej jest Chevon Troutman -nielubiący wychodzenia na pierwszy plan, jednak ciągle grający w tle i walczący zaciekle na tablicach. Nieraz mamy okazję podziwiać jego wręcz heroiczną próbę zbiórki z czasem o pół głowy wyższymi przeciwnikami. Ponadto, gdy sytuacja tego wymaga, może wyjść na obwód i rzucić szybką „trójkę”.
Niedosyt – to słowo, które ostatnio jak łatka trzyma się Daniela Johnsona. Wysoki Australijczyk gubi się w obronie i często łatwo daje się mijać przeciwnikom. Nie jest to gracz, którego poszukiwano na pozycję numer pięć. Mimo wszystko, wierzymy w głębi serca w umiejętności DJ’a, które – oby jak najszybciej – się ujawnią.
Stelmet musi wygrać. Ostatnie mecze dają ku temu wiele nadziei i realnych szans. Trzeba po prostu wyjść na boisko w Podgoricy i bez żadnych kompleksów podjąć walkę. Spotkanie rozpocznie się już od godziny 19:00 na antenie TVP Sport. Wspierajmy zielonogórzan! Waży się los klubu w Europie na ten sezon!