W poniedziałek błysnął w meczu z Rosą a już w piątek powalczy ze Stelmet w meczu z Olympiakosem. O tych dwóch spotkaniach – i nie tylko – rozmawialiśmy wczoraj z Aaronem Celem.
fot. Aleksandra Krystians
W meczu z Rosą mogliśmy zobaczyć cię w końcu na parkiecie. Zaprocentowała twoja ciężka praca na treningach?
Aaron Cel: Mam nadzieję, że tak. Próbuję nie myśleć o tym, że nie gram. W poprzednich sezonach grałem bardzo dużo i cała ta sytuacja z odsunięciem mnie od gry nie była dla mnie łatwa. Staram się być zawsze gotowym do występu na parkiecie. Muszę być zawsze do dyspozycji trenera. Kiedy wpuszcza mnie na boisko, nie mogę go zawieść. W Radomiu udowodniłem, że byłem gotowy do walki.
Rozmawiałeś z trenerem o tym, dlaczego w poprzednich spotkaniach nie dawał ci minut na parkiecie?
Nie, nie, raczej o tym nie rozmawiamy. Wiem, że jest tu wielu dobrych graczy, którzy przecież też chcą grać jak najwięcej i musimy dawać z siebie wszystko.
To też twój pierwszy sezon współpracy z trenerem Uvalinem. Wcześniej pracowałeś z innym Serbem, Miodragiem Rajkovicem. Mógłbyś zestawić z sobą osobowości obu szkoleniowców?
Nie podejmę się tego, bo nie lubię robić takich rzeczy. To serbska szkoła. Są bardzo twardymi szkoleniowcami, zwracają uwagę na wszystkie szczegóły no i są troszkę nerwowi. (śmiech) Ten temperament mają już chyba we krwi.
Jak udaje wam się regenerować siły w ciągu kilku dni przerwy między meczem w polskiej lidze i Eurolidze? Wolne dni spędzacie przecież w podróżach.
Wiadomo, że podróże trochę męczą, ale nie należę do osób, które usprawiedliwiają się zmęczeniem podróżami. Robimy swoje.
Przed wami bardzo trudny przeciwnik. Zwycięzca Euroligi w ostatnich dwóch sezonach i z pewnością kandydat do walki o kolejne trofeum. W ostatnim spotkaniu ze Sieną w drużynie Olympiakosu Pireus punktowało aż 10 zawodników. Jak bronić przeciwko takiemu zespołowi, w którym każdy wchodzący na parkiet zawodnik jest w stanie zdobyć wiele punktów?
Szeroka ławka to ich wielki plus. Wiele zależy tam też od Vassilisa Spanoulisa, ich znakomitego rozgrywającego. Czasem koncentruje się on bardziej na asystowaniu, a innym razem na oddawaniu rzutów i zdobywaniu punktów. Z pewnością jest nie do zatrzymania, ale na pewno można mu utrudniać grę i to będzie nasze zadanie.
Bayernowi Monachium zabrakło bardzo niewiele do zwycięstwa w Pireusie. Bawarczycy przegrali w końcówce trochę na własne życzenie.
Bayern był bardzo blisko i to pokazuje, że Olympiakos nie jest nie do pokonania. Kto wie, może nam uda się sprawić tam niespodziankę?
To też pokazuje siłę Bayernu Monachium, co z kolei prowadzi nas do wniosku, że grupa C jest chyba najsilniejsza spośród czterech grup rundy zasadniczej.
Tak, moim zdaniem nasza grupa jest właśnie tą najtrudniejszą. My jednak musimy skupić się na sobie w każdym meczu grać tak jak przeciwko Galatasaray, albo nawet lepiej. Zawsze trzeba walczyć o zwycięstwo, koszykówka jest nieprzewidywalna.
JSF Nanterre, pokonaliśmy ich w sezonie przygotowawczym, a oni niedawno wygrali z Barceloną w jej hali, przed tygodniem dołożyli kolejne zwycięstwo u siebie z Budiwielnikiem Kijów. Na pewno interesuje cię gra mistrza Francji, który z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej.
Przyglądam się temu, jak grają. JSF Nanterre to bardzo ciekawy klub. Jako beniaminek rozgrywek zdobyli mistrzostwo kraju. Potem stracili bardzo wielu dobrych zawodników i musieli zastąpić ich nowymi i nikt nie wiedział, czy będą w stanie grać tak dobrze jak przed rokiem. Jak widać prezentują się świetnie. Muszę też dodać, że zespół z Nanterre jest chyba najbardziej waleczny spośród wszystkich drużyn w Eurolidze. Walczą o absolutnie każdą piłkę, czasem coś im nie wyjdzie, ale nie odpuszczają do końca.
Rozmawiał: Kacper Pupin